poniedziałek, 18 października 2010

popsuta myszka...

Zacznę od pewnego doświadczenia... Popsuła nam się myszka do kompa i mój brat Michał, żeby nie obciążać rodziców, zarządził składkę. I wchodząc do pokoiku patrzę, że Piotruś (mój siedmioletni brat) wychodzi ze skarbonka i płacze...Pytam czemu płacze? On na to:" Bo Michał nie che bym się dołożył...Powiedział, że nie chce ode mnie pieniędzy" Wiecie sytuacja rozbawiła mnie, ale też wywołała wewnętrzną radość. Zobaczcie, jak mocno, na to jacy jesteśmy wpływa nasze wychowanie w domu, wśród rodzeństwa, rodziców, babci i dziadka, cioci i wujków, kuzynów i kuzynek... Jak bardzo to, że Piotr ma 9 rodzeństwa wpłynęło na to, że potrafi sie podzielić wszystkim co ma, nawet tymi grosiakami. Wychowawczyni z zerówki Piotrka mówiła, że jak zawsze przynosił jakieś słodycze lub owoce do szkoły to dzielił się z innymi. Mogło dla niego nie starczyć, ale dla innych było, a on mówił, ze ma jeszcze w domu. Dlaczego taki temat? Po pierwsze praktyka w szkole wiele mi pokazała, po drugie na wykładach ostatnio rozmawialiśmy o tym jakie byśmy chcieli założyć rodziny. Załamałam się, tym co moje koleżanki powiedziały, np: "Ja nie chce mieć w ogóle dzieci. One nie są mi potrzebne" Na praktyce była sytuacja, że pewien chłopak pobił innego i pani zaczęła się go czepiać. On zaryczany mówi do pani: "Pani nie wie jaka jest sytuacja w moim domu. Moi rodzice się rozchodzą, nie wie pani jakie to trudne bo ma pani męża i szczęśliwe córki" Wmurowało mnie...serio.Chłopak w klasie 3 tak powiedział. Pani później powiedziała mi, że od czasu problemów w domu stał się on bardzo problematyczny w szkole...
Nieraz jak sobie marzę, że będę miała męża, dzieci, dom i w ogóle marzę o takiej szczęśliwej rodzince...Myślę, że wychowam dzieci na bardzo dobrych ludzi, że nigdy nie rozejdę sie ze swoim mężem, będzie super. Nie myślę przy tym ile będę musiała włożyć w to pracy, czasu, zaangażowania, poświęcenia, miłosci, otwartości, bólu cierpienia. I wiem napewno, że większość rodziców tak marzyła, ale często jest inaczej. Nie jestem ani żoną, ani matką, nie wiem czy kiedyś będzie mi to dane, ale wiem, że są rodziny które potrafią wychować wspaniałych ludzi. Rodziny, które wiedzą czym jest miłość, czym jest poświęcenie, czym jest pomoc, jak bardzo ważne jest by być z drugim. Nie każdy z nas doświadcza takiej "idealnej" rodziny i boję się, ze coraz to mniej ich będzie. Nawet nie zdajemy sobie sprawy ile mniej kłopotów, ile mniej samobójstw, samotności byłoby na tym świecie gdyby w rodzinach była miłość. Do nas należy teraz przyszłość. Od nas zależy jakie będą nasze rodziny, jakie będzie nasze społeczeństwo, jakie będą nasze dzieci. Żebyśmy później nie żałowali...;)
No temat rzeka, nie będę się mocno rozpisywać, dlatego tak wszystko ogólnie ;) Wiecie co....Kolejna przegrana bitwa, ale jeszcze się nie poddaje, wstajemy! Jeszcze tylko wtorek i środa i jadziemy...Wilno czeka!

3 komentarze:

  1. Piękne słowa Pani Doroto:):):)
    I takie prawdziwe:)
    A Piotrusiem to się wzruszyłem, bo wiem, jak jest. Trzymaj się dzielnie!

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda! W szkole Piotr się dzieli z innymi tym co ma:) To jest piękne:) Ma dobre serducho! Tak jak jego siostry i bracia!
    Wiesz Dorotko? Myślę, że największy wpływ na rodzinę mają właśnie rodzice (przykład z tym dzieckiem, którego się rodzice rozwodzą). Małżeństwo mężczyzny i kobiety (jakość tego małżeństwa) jest podstawą wszystkiego: miłości rodzicielskiej, wiary, szacunku, zaufania, bezpieczeństwa, szczerości, empatii, rodziny, etc... Potem dopiero jest rodzeństwo, środowisko, szkoła i Kościół...
    Wielu małżonków niestety nie zdaje sobie z tego sprawy, dlatego w rodzinach są tragedie... Smutne i przykre...
    +

    OdpowiedzUsuń
  3. Owszem, najwięcej zależy od rodziców przy wzroście dziecka, od ich wzajemnych relacji wobec siebie, bo dziecko obserwuje jak się do siebie odnoszą, ale też od kontaktu z dzieckiem. Jestem teoretycznie jedynaczką, mam tylko w świadomości gdzieś, prawie jak fikcję wpisaną siostrzyczkę, małą istotkę, która być może nigdy mnie nie pozna i wiem jedno, że rodzeństwo również wpływa na kształtowanie małego człowieka. Jedynak niekoniecznie musi być rozpieszczony, wredny i samolubny, bo to stereotyp, ale na wiele kwestii inaczej reaguje aniżeli dajmy na to Piotruś. Dlaczego?? Bo nie jest od małego przyzwyczajony relacji z rówieśnikami, z osobami w podobnym wieku. Przedszkole to nie to samo. Podwórko również nie.

    OdpowiedzUsuń