piątek, 31 sierpnia 2012

tyle miłości wkoło...

Co u mnie...? Byłam 10 dni w Otrębusach koło Warszawy.. Ciekawy wyjazd, troche pracy, troche lenistwa, trochę nudy... ;) Było śmiesznie np. wystraszyła mnie czarna zjawa w lustrze, którą później okazała się Monika ;p

Dzis byłam u spowiedzi i ojciec zapytał mnie czym jest grzech. Ja na to, że to zerwanie więzi z Bogiem. On: To tylko następstwo. Ja: Odwrócenie się od miłości Bożej? On: No wlasnie! Najistotniejsza w spowiedzi jest miłość. Nie grzech, ale miłość. Bo Bogu chodzi o naszą miłość, nie o to co robimy złego.
Ostatnio dowiedziałam się ważnej dla mnie rzeczy: Będziecie sądzeni z miłości! Pan Jezus nie weźmie w prawą rękę naszych dobrych uczynków, ani w lewą naszych złych... On zapyta, czy kochaliśmy... czy kochaliśmy rodziców, rodzeństwo, przyjaciół i nieprzyjaciół? Czy kochaliśmy tych co nas skrzywdzili? Czy kochaliśmy samych siebie? Czy kochaliśmy Jego... Dzis ojciec przy spowiedzi powiedział, że człowiek może modlić się kilkanaście godzin dziennie, może super wypełniać swoje obowiązki, ale dla ludzi jest chamem... Gdzie jest jego miłość?

Byłam tez ostatnio na ślubie znajomych. I ojciec zaczął kazanie... Wy nie jesteście zakochani w sobie, bo gdyby to było tylko zakochanie nie siedzielibyście tutaj przed ołtarzem. To MIŁOŚĆ was tutaj przyprowadziła, miłość na dobre i złe...

Jakoś dużo tej miłości ;) i dalej myśl o dzieciach, tyle pięknych dzieciaków spotkałam w Warszawie ;) apropo tego demotywator ;) 



piątek, 17 sierpnia 2012

Dzieci...

I co jeszcze? Dzieci. To było piękne na pielgrzymce, że nawet kiedy nie miałam siły, nie chciało mi się wchodząc do jakiegokolwiek miasta witały nas dzieciaki. Ich uśmiech i radość wywoływały mój uśmiech. Wczorajszy dzień to też spotkania z dziećmi: Marysia, Gerard, dzieci Marka... Patrzę na nie i myślę kiedy ja będę matką...? Aż mi się łezka w oku... Panie Boże, czy kiedykolwiek będę je miała? O to samo pytałam wczoraj Matkę Bożą... Dlaczego ich pragnienie jest tak wielkie? Nie rozumiem tego... Kocham je!

Parę obrazków (demotywatorów) apropo dzieci i rodziny ;)






Dorotko, jestem Twoja mamą

Czemu u mnie zawsze dużo się dzieje...? ;p

Wczoraj przywitaliśmy Matkę Boską Częstochowską, jest czym się cieszyć. Byłam u Niej zaledwie kilka dni temu, a Ona z powrotem przyjechała tutaj. Nic się nie zmieniła, te oczy pełne miłości i troski. Miałam "zaszczyt" witać ją od młodzieży naszej parafii. Pięknie było uklęknąć przed Nią i spojrzeć prosto w oczy... Poczułam wtedy słowa tematu pielgrzymki: Oto Matka Twoja, Dorotko, jestem Twoją mamą...

Powracam do pielgrzymki... miałam ogromne lenistwo w sobie i niechęć do modlitwy. Nie wiem skąd się u mnie to brało. Szatan mocno działał i robił wszystko by nie modlić się, rozpraszał, kusił. W pewnym momencie ludzie zaczęli modlić o męża dla mnie na różańcu i nie tylko. Na początku taka trochę "beka", ale potem zbił mnie tekst Kasi, parafrazując: Czarna, jak jechaliśmy z mamą do Was modliłyśmy się różańcem. Podałam intencję, o dobrego męża dla Doroty i wiesz co, pierwszy raz zachciałam mieć męża... Hm... Najpierw mój uśmiech, potem rozkmina... Jak bardzo Pan Bóg działa poprzez modlitwę ludzi. Ja narazie nie znalazłam męża, ale jakie dobro wyciągnął z tej modlitwy. Może właśnie po to była potrzebna ta intencja na pielgrzymce ;)
Jak zawsze w życiu, tak i na pielgrzymce ucieszyły mnie bardzo małe rzeczy, ten tekst Kasi, pepsi którą nagle przyniósł mi Tomek, modlitwa za męża, kłótnia Piotra i Roberta o śpiewnik podczas Godzinek. Nie wiedziałam, że rozmawiając z druga osobą tak bardzo mogę jej pomóc, a podeszłam zapytać tylko dlaczego idzie smutna... ;)

A jutro... wyjazd do Otrębus, Warszawa, praca licencjacka. Wczoraj był dość trudny, ale piękny dzień. Podjęte decyzje wprowadziłam w życie... Trudne to było, ale przyniesie owoce.

wtorek, 14 sierpnia 2012

pielgrzymka i adoracja siebie ;)

"... i doszłam do wniosku, ze on pragnie budować chatki, w których jest ciepło, mogą dać bezpieczeństwo, ale na chwile, wychodzi się z nich i wraca do domu
a ja chce budować z ważnymi dla mnie osobami domy"

Cytat z dzisiejszej rozmowy z bliską mi osobą... Budować chatki i budować domy z ludźmi, ciekawe określenia ;) 

ja po pielgrzymce, niełatwej, ale bardzo potrzebnej dla mnie... 
Po pierwsze nauka pokory i szukanie własnej wartości. Odkryłam na pielgrzymce, jaki duży mam problem z własną wartością, jak bardzo mało siebie doceniam... Spowiednik powiedział mi, że powinnam więcej "ADOROWAĆ" siebie. I nie chodzi tutaj o taką adorację jak przy Jezusie... Ale powinnam patrzeć i szukać więcej rzeczy które mi się udają, w czym jestem dobra, nawet zewnętrznym wyglądem powinnam bardziej się zachwycać. Bo skromność to nie mówienie, że jestem brzydka i do niczego się nie nadaje, a przyznawanie się przed sobą i Bogiem jakim wspaniałym człowiekiem jestem... Ten grzech bardzo często prowadzi do innych ciężkich grzechów...

Po drugie świadectwo ludzi, mówiłam też o tym na ostatnim spotkaniu. Wielkie świadectwo i naukę pokory dali mi nasi kwatermistrzowie, którzy bardziej dbali o nas, a nie o siebie! Każdy pielgrzym byl dla nich ważny. Nie nadaje sie na kwatermistrza, wolę iść w grupie, to jest łatwiejsze... Chciałam być silna na tej pielgrzymce, ale On daje też czas na łzy. tych na tej pielgrzymce nie brakowało mi. Cieszę się, że miałam do kogo sie przytulić.

Po trzecie egzorcyzm... to jeszcze mnie trzyma... O innych rzeczach napisze później.
Dziękuję Ci Boże za te pielgrzymkę!