środa, 31 sierpnia 2011

ODPOWIEDZIALNOŚĆ???

"Pozostajesz na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś."
Każdy z nas zna te słowa. Są one z książki pt. Mały Książę. Mocniej pisze kard. Stefan Wyszyński:
"Człowiek jest odpowiedzialny nie tylko za uczucia, które ma dla innych, ale i za te, które w innych budzi." 
Skąd taki temat? Wczoraj stojąc przed klasztorem rozmawialiśmy z jednym z ojców. Zaczęliśmy opowiadać o pielgrzymce, co było ciekawe, o zmianach pewnych osób. I Ojciec powiedział, że ten chłopak zmienił się, bo poczuł się odpowiedzialny. Ważnym momentem w życiu mężczyzny jest świadomość odpowiedzialności za własne czyny, tym bardziej odpowiedzialności za drugą osobę, za całą grupę. Zawsze za odpowiedzialność odpowiadają mężczyźni. Przynajmniej tak się zwykło mówić, tak kreują nam to filmy różnego rodzaju. Bo za dom, za rodzinę odpowiedzialny jest mężczyzna, za pieniądze, za wychowanie...itd. W czasach Jezusa śmierć ojca domu doprowadzała kobiety do nędzy, ubóstwa... Nie miały skąd brać pieniędzy, jedzenia, nie miał swoich silnych mężczyzn... Czy Ty tylko mężczyzna ma być odpowiedzialny? Tylko za rodzinę? Nie chce pisać tutaj o takiej odpowiedzialności, ale o "odpowiedzialności w życiu codziennym" Bo odpowiedzialność dotyczy zarówno mężczyzny jak i kobiety, dziecka i rodzica, mnie i Ciebie...!!!

Słownik j.polskiego tak tłumaczy to słowo: 
1. «obowiązek moralny lub prawny odpowiadania za swoje lub czyjeś czyny»
2. «przyjęcie na siebie obowiązku zadbania o kogoś lub o coś»
 
Oba wytłumaczenia mi się podobają ;) Rodzice dbają od narodzin o dziecko lub swoje dzieci. Dzieci w starości dbają o swoich rodziców. Od najmłodszych lat uczy się dzieci brać odpowiedzialność za swoje zabawki, za swój pokój i porządek tam, za zwierzątko które się kupuje, za swoje czyny. Wielu ludzi boi się podejmować ważne decyzje, bo boi się odpowiedzialności, konsekwencji. Popatrzymy jednak na życie codzienne... Czy myślałeś kiedyś o tym, co mówisz do ludzi/ do swoich bliskich/ rodziny/ rodzeństwa/ przyjaciół? Czy zastanowiłeś się co myśli sobie osoba, kiedy mówisz jej słowa np. Kocham Cię/ Bardzo Cię Lubię/ Nienawidzę Cię/ Jesteś najważniejszy/najważniejsza w moim życiu? Pomyślałaś jakie uczucia w drugim człowieku budzisz? Pomyślałeś kiedyś czy mówiąc: Jesteś moim przyjacielem / przyjaciółką, że bierzesz odpowiedzialność tych słów na siebie. Nie tylko je wypowiedzieć, ale pokazać też to... A może tak... Może kiedyś powiedziałeś: Jesteś najgorszym tatą / mamą/ bratem/ siostrą jaką znam? Słowa wyżej wypisane, nie jeden raz padają z naszych ust, z ust naszych bliskich. Nie jeden raz wypowiadamy je bez większego pokrycia. Nie jeden raz wypowiadamy to co czujemy, ale nie liczymy się z drugim człowiekiem. Możemy robić wielkie rzeczy dla całego świata, ale jednym słowem, gestem możemy zranić drugą osobę.Może nie raz w życiu jest tak, że ktoś jest smutny właśnie przez nas, przez nasze słowo, które dla mnie było tylko słowem, dla tej drugiej osoby wielkim przeżyciem... Nieraz mnie zastanawia słuchając kazania, czy ksiądz czuje się ODPOWIEDZIALNY  za to co mówi do ludzi na ambonie, czy przy ołtarzu? 
Nie chciałam w tym poście tłumaczyć czym jest odpowiedzialność? Kto jest odpowiedzialny za co... Chciałam podzielić się tym, że nie jesteśmy odpowiedzialni za nasze czyny i słowa. Chcemy w dzisiejszych czasach być odpowiedzialni "na pokaz", chcemy być odpowiedzialni za "wielkie" rzeczy, ale nie za to co mówimy i za to jakie uczucia wzbudzamy u drugiej osoby. I oczywiście słuszny będzie zarzut, że uczucia drugiej osoby nie są tylko zależne od naszej odpowiedzialności, bo również od psychiki drugiej osoby. Chcę tylko, byśmy stali się bardziej wrażliwi na drugiego człowieka. Nie wiem czy mnie zrozumiecie.

piątek, 19 sierpnia 2011

modlitwa: Margaretka i Dekalog

"...On mu odpowiedział: "«Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem». To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: «Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego». Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy." Takie słowa słyszymy w dzisiejszej Ewangelii i takie słowa słyszałam codziennie podczas swojego pielgrzymowania. W codziennej porannej modlitwie bracia klerycy głośno wypowiadali słowa 10 przykazań Bożych i 2 przykazań miłości. Było to dla mnie wielkie zdziwienie, ale bardzo pozytywne. Podobało mi się bardzo, że jako chrześcijanie, codziennie "przypominamy" sobie nasz DEKALOG!
Chciałam jeszcze jednym doświadczeniem się podzielić, bo pomimo, że było trudno, było wiele pięknych chwil. Mieliśmy na koniec w naszej grupie takie spotkanie wieczorne. Były podziękowania, świadectwa, puszczanie światełek. Kiedy ojciec Przewodnik dziękował wszystkim, rozdawał upominki, pomyślałam, że my nie mamy nic dla niego. Trochę mnie to zmartwiło... I kiedy zaczęliśmy mu dziękować, na koniec wyszedł Mateusz, poprosił żeby ojciec wystąpił na środek, wyczytał pewne nazwiska, pomyślałam wariat ;p Okazało się, że to MARGARETKA, czyli zobowiązanie do codziennej modlitwy różańcowej przez całe życie za danego kapłana... I wtedy pojawił się uśmiech na mojej twarzy, bo myślę, że żaden prezent, żadna książka, żadne kwiaty nie dadzą ojcu tyle, co modlitwa za niego. I pomyślałam, że dostał najpiękniejszy prezent. Dodatkowe zaskoczenie, że dostało to również dwóch pozostałych kapłanów. To chyba najpiękniejsze podziękowanie za trud, czas, serce włożone w te pielgrzymkę. Nawet słowa podziękowania tyle nie znaczą co ta margaretka... ;) Życzę każdemu kapłanowi takiego prezentu. Bo ten mnie urzekł bardzo mocno. 
Jeszcze nie raz podzielę się tym, co urzekło mnie w tej pielgrzymce ;) Pozdrawiam wszystkich ;D

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

troche bólu w tej drodze...

"...trochę bólu w tej drodze też trzeba znać" Trudne słowa pewnej śpiewanej na szlaku piosenki...
"Bo jeszcze można żyć, można dobrem wypełnić czas, zechciej tylko iść, zechciej przyjąć choć jedną z łask..."
Jak zawsze fizycznie było super, zero bąbli, lekki ból ścięgna, przeziębienie i TYLKO / AŻ zmęczenie... I można by rzec, że tak wyglądała moja pielgrzymka... Tak chciałabym, żeby wyglądała! Było mi bardzo ciężko psychicznie. I męczyłam się każdego dnia, były łzy. Pielgrzymka to zawsze była ogromna radość, zawsze kiedy nawet było już ciężko, to przychodziła radość z kroczenia. Lecz jeśli chodzi o zmęczenie psychiczne to trudno było wykrzesać choć troszku radości. To było właśnie te "trochę bólu". Były dni kiedy chciałam wracać, ale Bóg dał łaski i doszłam i ciszyłam się tylko z tego, że już koniec ;p Jak wróciłam do domu jednak zaczęłam tęsknić... I mam wrażenie, że nic się nie zmieniło, że dalej jest tak samo to wiem, że nie po to szłam tyle czasu aby wszystko było po staremu. Może jeszcze nie widać efektów, ale wiem, że te owoce będą kiedyś... Może kiedy indziej napisze trochę więcej ;) Proszę o modlitwę! Pozdrawiam
Piosenka na dziś: http://www.youtube.com/watch?v=4yTGGLgt_ug&feature=share