wtorek, 5 lutego 2013

przeszłość!

Dzisiejsza Ewangelia... Talitha Kum - mówię Ci dziewczynko wstań! Tę Ewangelię słyszałam ostatnio na pogrzebie prawie dwuletniej Marysi... Wybrzmiały one dużo mocniej niż dziś. W tle płacz matki, załamana mina ojca i ksiądz, znajomy rodziny, któremu głos się złamał. Czemu do tego nawiązuje? Bo utrata dziecka dla kochających rodziców to tragedia. Tracą owoc swojej miłości. Bardzo często, nie mogą dojść do siebie i cały czas żyją tym co było. Nie dziwie się im w ogóle... Ale ja chciałabym dziś o życiu przeszłością...

Dlaczego jest tak, że nie raz nie możemy ruszyć do przodu?
Dlaczego nie jesteśmy szczęśliwi?
Dlaczego nie żyjemy teraźniejszością?

Rozmawiałam dziś z pewną osobą o życiu... "baba spedzila cale zycie kochajac jednego typa. Mimo to myslisz, ze my ludzie tak mamy? Jesli połącza nas z kimś wspomnienia i chwile , które spedzilismy z soba w okresie dojrzewania, czy jest nam łatwo odejsc od osoby w ktorej się człowiek kocha? Nie sądze...
czy łatwo zacząć coś nowego by zapomnieć coś co było idealne w przeszłości bo tak miało być a otacza nas tylko samotnosc..."
Właśnie, czy łatwo zacząć coś nowego by zapomnieć co było idealne w przeszłości? I chyba odnosi się to do wszystkich elementów naszego życia... utrata ukochanej osoby, utrata dziecka, relacji, przyjaciela, pracy...
Jeśli chłopak ma z dziewczyną super relację, kocha ją, spędza z nią dużo czasu, całuje, a ona go później zostawia. On ją kocha, ona ma już nowego. Można by rzecz, pobawiła się nim, wykorzystała. Chłoopak na początku czuje ogromny żal, smutek, nadzieję, że wszystko wróci do normy. Kiedy uświadamia sobie, że nie będzie już tak pięknie, musi to teraz zaakceptować. Więc najlepiej to nie chciałby jej spotykać. Po jakimś czasie zaczyna żyć tym, że kocha ją dalej, ale zamyka tę sprawę. Nie może nic zmienić... Wraca nieraz do wspomnień kiedy było pięknie, ale żyje dalej, może znowu się zakocham... Zraniła mnie, ale wybaczam jej. Szkoda, że nie potrafiła się do tego przyznać. Dziś uśmiecham się, kiedy ją widzę... Ta historia to taki ideał.
 Hm... a na którym etapie jestem?
Czy uświadamiam sobie, że jestem człowiekiem, który czuje?
Czy wiem, że żal, smutek, uczucia są czymś normalnym?
Czy wiem o tym, że rozdrapywanie ran powoduje, że one za każdym razem krwawią?
Czy poznaje siebie, jako człowieka?

Jakiś nieogarnięty ten wpis ;p przepraszam... Wiem z własnego doświadczenia, że zamykamy się nieraz w przeszłości. Bo np ktoś nas zranił, nigdy nie usłyszeliśmy słowa przepraszam... A może warto pomyśleć, że nigdy tego nie usłyszymy i ruszyć dalej? Chyba za bardzo użalamy się nieraz nad sobą... chyba ja tak robię. Innym przykładem są piękne chwile, które przeżyliśmy, żyjąc tylko nimi, nigdy nie zauważmy pięknych chwil które mamy obecnie. Zawsze będzie czegoś brakować. Tak też chyba mam :p
Nie wiem jaki cel był tego wpisu... może miałam sobie pewną rzecz uświadomić? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz