poniedziałek, 21 lutego 2011

paradoks / czuwanie / uśmiechnięty Jezus ???

Ten wpis pisze się już trzeci dzień...

Trzy rzeczy po ostatnim piątkowym czuwaniu mi zostały... Po pierwsze, są ludzie którzy specjalnie na to czuwanie przyjchali, którzy już od miesiąca wypytywali o nie, którzy zaprosili innych. Pamiętam jak zaczynaliśmy od 15 - 20 osób, ostatnio 60 było napewno. Zadaje sobie pytanie o czym to świadczy...? O czymś pozytywnym napewno... ;)
Po drugie tekst ojca na czuwaniu, że kiedy człowiek uśmiecha się do nas to tak jakby sam Bóg się uśmiechał. Dla mnie mocne słowa. Bo nie raz tak jest, że ktoś pierwszy poda dłoń, ktoś pierwszy się uśmiechnie a trudno w nim zobaczyć Boga, tym bardziej jeśli tej osoby nie lubimy.
Po trzecie to wielki paradoks.... Jest we mnie wielki pragnienie bycia blisko Boga, bycia z Nim w ciągłej relacji, a z drugiej strony uciekam od tego. Uciekam od ciszy, od modlitwy, boję się... Stawiałam pytanie DLACZEGO??? Kiedys stanięcie przed Jezusem w Najświętszym Sakramencie było ogromną radością, ostatnio jednak powodowało ogromny strach. Specjalnie szukam  dużej ilości obowiązków, spotkań, rozmów, zajęć, by mieć wymówkę. Dziś już wiem dlaczego, spowiedź i rozmowa pomogły mi w tym.
Wczoraj znowu przeczytałam całego swojego bloga, zdarzały się mądre rzeczy nawet. Lubię do nich powracać.
I na koniec tekst który ostatnio przeczytałam w swoim kalendarzu z ks.Twardowskim. O tym, czy Jezus się uśmiechał?
"Mówią, że Matka Najświętsza widziała uśmiechającego się Pana Jezusa. Uśmiechał się będąc dzieckiem. Czy potem Jego uśmiech zgasł? Na wszystkich obrazach widzimy raczej poważną twarz i smutne oczy. Ewangelia dwukrotnie o tym mówi, że Jezus płakał:przy  śmierci Łazarza i nad Jerozolimą, ale nie wspomina o tym, że się uśmiechał.Jak często jednak pomiędzy wierszami tekstu możemy domyśleć się Jezusowego uśmiechu. Kiedy powiedział: Przypatrzcie się ptakom w powietrzu., Przypatrzcie się liliom na polu [...] nawet Salomon w całym swym przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich., czy mógł być wtedy smutny? Gdy powiedział do Zacheusza: Zejdź z tego drzewa, gdzieżeś się tak wysoko wdrapał? - czy nie uśmiechał się wtedy? Kiedy uzdrowionemu paralitykowi powiedział: Weź swoje łoże i idź! - też musiał się uśmiechnąć, bo pokazał nie tylko cud uzdrowienia, ale i to, że człowiek musiał sam dźwigać swoje łóżko na plecach - musiał posprzątać po cudzie. Kiedy chwalił wiarę setnika: Zaprawdę powiadam wam, nie znalazłem takiej wiary w Izraelu., kiedy mówił do Apostołów: Moim pokarmem jest wola Ojca, którą spełniam, kiedy przytulał małe dzieci - czy i wtedy się nie uśmiechał? Często bywa uśmiech szyderczy, złośliwy, przez zaciśnięte zęby, ale gdy ktoś kocha, ma uśmiech w sobie. Nie ma miłości bez uśmiechu. Dlatego chociaż nie widzimy na obrazach Jezusa, a często na krzyżu z dziurawymi rękami i nogami, czujemy jak wiele jest w Nim uśmiechu. Przecież był Miłością!" ks. Jan Twardowski
Juz kolejny tydzień praktyk, piękny, ale trudny czas. Niedługo na uczelnię... Pozdrawiam wszystkich serdecznie ;D

2 komentarze:

  1. Jestem pewien, że Jezus się uśmiechał, śmiał... Aż mi się "Imię róży" przypomniało.

    Dzięki za ten wpis i powodzenia w przezwyciężaniu wspomnianego paradoksu Dorotka. No i na praktykach.

    A czuwanie...? Dla mnie było trudne. Ale nie będę się na ten temat rozpisywał w komentarzu.

    Do dzisiaj! (?)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasami jest tak, że człowiek odsuwa się modlitwy, ciszy, medytacji bo jest w tym coś co go niepokoi...może jest coś czego od Boga nie chce usłyszeć. Nie mówię, że tak jest w Twoim przypadku, ale wielu np zagłusza głos powołania czy głos mówiący, że trzeba stanąć w prawdzie przed sobą z jakimś życiowym błędem.

    A co do uśmiechu Jezusa: W nawiązaniu do fragmentu który przytoczył dzisiaj Tomek na swoim blogu: Mt 19, 13-15, to kiedy jest on czytany zawsze widzę uśmiechniętą twarz Jezusa:D

    I jeszcze na koniec...dzięki za wspólny czas wczoraj:)

    OdpowiedzUsuń