środa, 31 października 2012

ubóstwo?

"Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: "Jednego ci brakuje" (Mk 10, 21)
O czego trzeb zacząć, by stać się ubogim? Może od likwidacji mieszkania, zmiany koszuli na tańszą, z przeceny? W czasie pierwszej lekcji ubóstwa wystarczy przestać mówić o sobie w pierwszej osobie.
Ubóstwo czyni człowieka niewidzialnym - niewidzialnym z miłości do Jezusa. Widzę, ale mnie nie widzą. Kocham, ale mnie nie kochają. Służę, ale mnie nie służą.

To tekst ks. Jana Twardowskiego. Często nabijam się z zakonników, że ich ubóstwo jest marne. Fakt, to tylko z sympatii do nich :) Ale ostatnio odkryłam czytając właśnie ks. Twardowskiego czym jest ubóstwo... To nie chodzi tutaj tylko o rzeczy materialne, ale to nie stawianie siebie na pierwszym miejscu. A to chyba jest najtrudniejsze... Każdy z nas potrzebuje akceptacji, miłości, powiedzenia co u niego. I to nie jest złe, ponieważ wynika to z tego, że jestem człowiekiem! Gorzej kiedy nic innego nas nie interesuje, jak tylko to, co myślą o nas inni, kiedy użalamy się nad sobą i swoim losem... Wtedy nie zauważamy Boga i drugiego człowieka.
Dwie nauki jakie dla mnie wynikają z życia Matki Teresy z Kalkuty to: zaufanie na ślepo Bogu i kochanie mimo wszystko! Ostatnio na tych rzeczach łapie się najmocniej.... Jak można kochać osobę, która nas skrzywdziła?
Dziś utwór który mnie uspokaja: Pachelbel

A dziś dwa obrazki z Księgi Jeremiasza:



niedziela, 28 października 2012

dziękczynienie!

Dziś na Mszy dziecięcej dzieciaki dostały zadanie, by podziękować Bogu w modlitwie. I na pierwszy rzut oka mogłabym powiedzieć,że nie mam za ca dziękować... bo dzień kończy się takim dołkiem... Ale zastanawiając się dłużej...

Dziękuję Ci Boże, za to, że się dziś obudziłam,
Dziękuję za to, że się wyspałam, wypiłam dobrą kawę i zjadłam dobry obiad,
Dziękuję za mszę pożegnalną, na której miałam problem ze skupieniem,
Dziękuję za Gosię i Grubą, które ostatnio wnoszą w moje życie wiele radości,
Dziękuję za Mszę i spotkanie z dziećmi niepełnosprawnymi, które są takie życzliwe i wrażliwe,
Dziękuję później za tę grę telewizyjną z perkusją i gitarą basową,
Dziękuję za bardzo dobre cukierki,

Dziękuję za pewien grzech, którym pokazujesz mi, że sama nic nie mogę, że bez Ciebie nic nie mogę,
Dziękuję za zazdrość, bo to tylko uczucie,
Dziękuję za samotność, w której bardziej staram się dostrzegać ludzi, którzy mnie otaczają,
Dziękuję za siły do walki z sobą,
Dziękuję za ludzi którzy mnie ranią i przez których mi smutno, bo w taki sposób uczysz mnie relacji z innymi...

I wiem Boże, że pewne relacje dajesz mi na dany czas,
wiem o tym, że nie dajesz odwagi od tak sobie, ale dajesz możliwości i siły by ją zdobyć,
wiem o tym, że tak samo jest z cierpliwością, czy miłością,
wiem o tym, że codziennie stwarzasz mi okazje do kochania drugiego, a ja tego nie wykorzystuje,
wiem o tym jakim dobry człowiekiem jestem... 
Ale co jeśli w tym całym zagubieniu, szukaniu i czekaniu, klękam przed Tobą w Najświętszym Sakramencie i  żadna modlitwa nie przychodzi mi na myśl, czuję się beznadziejną osobą i nie chce mi się z Tobą gadać? Cieszę się, że chociaż potrafię klęknąć przed Tobą, bo bez Ciebie w ogóle byłoby beznadziejnie...

I pewnie jeszcze wiele rzeczy bym znalazła, ale narazie takie mi się nasunęły :D Jak widać po modlitwie, u mnie niewiele się zmieniło. Chyba tylko tyle, że jestem coraz bardziej pogodzona z pewnymi rzeczami.
W piątek była już szósta rocznica śmierci Moniki. Taki dzień jak piątek właśnie uświadamia mi, że nie tylko ja czuję się samotną osobą. Jest mnóstwo takich osób w dzisiejszym świecie....



 To na tyle... Ale długo wyszło :p Polecam się bardzo mocno Waszej modlitwie!

środa, 24 października 2012

zaczekam?

Zaczynam dziś od piosenki: Twoje rece to mój ląd  :D

Zaczekaj
Kiedy się modlisz musisz zaczekać
wszystko ma czas swój
widzą prorocy
trzeba wciąż prosząc przestać się spodziewać
niewysłuchane w przyszłości dojrzewa
to niespełnione dopiero się staje
Pan wie już wszystko nawet pośród nocy
dokąd się mrówki nadgorliwe śpieszą
miłość uwierzy przyjaźń zrozumie

nie módl się skoro czekać nie umiesz

Jan Twardowski
Ale ten ksiądz jak zawsze mocnymi słowami przemawia... Może to jest to, czego właśnie mi potrzeba - CZEKANIE! Ale na co? Na taką prawdziwą radość , na zbawienie, na wysłuchanie próśb, na miłość swego życia? A może na te wszystkie rzeczy czekam... Brakuje mi bardzo cierpliwości i ochoty czekania, wszystko chciałbym mieć od razu... 
Co u mnie... jesiennie. Tak jakoś ponuro i zimno nawet. W najbliższym czasie Zaduszki i czekanie na obronę! Samotność dalej dręczy, ale chyba powolutku przyzwyczajam sie do niej. Brakuje mi entuzjazmu, który kiedyś miałam. Ale może teraz właśnie taki spokojniejszy i bardziej ponury czas jest mi potrzebny :)A może to przygotowanie do czegoś? Albo Bóg chce abym zwolniła i dostrzegła coś, czego nigdy nie zauważałam?
"Wiem nie utonę..."
I jeszcze moje małe arcydzieła: 



i takie maleńkie wspomnienie:


piątek, 19 października 2012

dwa zdjęcia :D

 Ale piękna pogoda, aż chce się żyć :)
Dziś tylko dwa zdjęcia, my jako piratki i nowe arcydzieło :)



środa, 17 października 2012

odpowiedzialność, śpiew, Komunia - KONWIWENCJA!

 Cały czas brzmią mi w uszach słowa z niedzielnej Ewangelii: Jezus spojrzał na nich i rzekł: "U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe". To takie pozytywne słowa :)

Weekend. można by rzec brzydko, był  zaje... czwartek - niedziela z dzieciakami. Zaczynając od miesięcznego Pawełka poprzez ośmiomiesięczną Zosie kończąc na rocznym Igorze i Mieszku :) Dalej umacniam się w tym, że dzieci leczą duszę człowieka. Choć może był to męczący tydzień bo siedzieliśmy do późna i wstawaliśmy wcześnie, te dzieciaki płakała, przebieranie, karmienie, ale uśmiech malucha, albo to gdy się przytula do Ciebie... bezcenne! :D
W ogóle skąd te dzieci? ;p byłam z neokatechumenatem, oni mieli jakaś konwiwencję. Miałam okazję wypytać ludzi o tę wspólnotę, a nawet uczestniczyć w niedzielę we Mszy kończącej. I wiem, że tej wspólnocie zarzuca się wiele, ale co mnie urzekło? Przygotowanie uczestników do Eucharystii.
Po pierwsze to oni sami o wszystko dbają: przystrojenie ołtarza, krzesła, świeczki i co ważne - swój własny ubiór! Mężczyźni wszyscy, jak jeden mąż - koszula, krawat i garnitur. Kobiety - pełna elegancjaaaa, sukienki, spódnice, spodnie, ale tylko szykowne ;p Wszystkie dzieciaki ładnie i odświętnie ubrane.
Po drugie - śpiew! Mają swoje specyficzne pieśni i może nie są one jakieś ambitne (jak to ktoś kiedyś powiedział), ale wszyscy śpiewają! A najbardziej urzeka, kiedy widzisz dorosłych facetów wokół siebie, głównie mężów i ojców śpiewających swoimi potężnymi głosami. Są może faktycznie proste i w tym samym rytmie cały czas, ale każdy uczestniczy w śpiewie. Jest też kantor, który prowadzi cały śpiew.
Po trzecie - Komunia Święta. Ja wiem, że zarzuca się im postawę stojącą, nie klęczącą, to, że przyjmują chleb w takiej a nie innej postaci, przyjmują na rękę... Ale świadomość, wrażliwość, przejęcie i wiara jakie im towarzyszą dają dużo do myślenia. My bardzo często podchodzimy do Komunii "odruchowo". Nie chce uogólniać, więc może powiem, że ja mam tak często. Wiem, że tam w białym opłatku jest Jezus, ale brakuje mi w tym wszystkim jakiegoś sacrum... Nie wiem czy ktoś mnie rozumie? A oni z największą czcią trzymają Go w dłoniach, patrzą na Niego od momentu kiedy Go dostaną...
 Chyba właśnie tego brakuje mi na "naszych" Eucharystiach... Wspólnoty - odpowiedzialności, śpiewu wspólnego ludzi i sacrum Komunii. Wiem, że mają różne przegięcia i nie wszystko mi się podobało, ale jak często zdarzają się przegięcia w naszych parafiach i na naszych Mszach. Ciekawe czy ktoś to zauważa, czy stało się to normalnością u nas? Ciekawe jak często kapłani zdają sobie z tego sprawę? I nie robię tutaj nikomu wyrzutów, ale tak rozmyślam nad tą kwestią :)

A to moje małe arcydzieło ;p Chciałam powiedzieć, że wczoraj był pracowity i ciężki dzień! Ale tak przepiękny. Dziękuję za miły telefon z południa, za tę próbę i zaangażowanie, za ludzi, których dawno nie widziałam i ich spotkałam, za Eucharystię, za pewną rozmowę i miły wieczór :D

czwartek, 11 października 2012

przytulić się

"Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą?" to z dzisiejszej Ewangelii :)

Tekst z wczorajszego popołudnia: "Dorastając pieści się wiele marzeń, potem wali w nas życie"! Oglądałam wczoraj film "Przed sklepem jubilera". Dla tych co nie oglądali to polecam! Nie dość, że jest w nim romantyzm, to i wiele prawd które człowiek powinien wnosić w życie.
Już dziś wyjazd do niedzieli i ośmiomiesięczna Zosia :) A wczorajszy wieczór bardzo samotny, nikt nie miał czasu, ale poszłam do Maczka ;p Nieraz człowiek potrzebuje tylko się przytulić do drugiej osoby, nic nie mówić, nie słuchać, a przytulić się i być... Brakuje mi tego...

Dziś do Pana odszedł jeden z ojców pracujących w naszej parafii - o.Jan Grochola CSsR... Wieczny odpoczynek  racz mu dać Panie.

 Wehikuł czasu

 

wtorek, 9 października 2012

na co czekam?

"Jednak od pewnego czasu, pomimo jej wielkiego zaangażowania w pracę, w jej życiu wiało przerażającą pustką. Robiła wszystko co tylko mogła, żeby ją jakoś zagospodarować i wypełnić, ale musiała przestać się oszukiwać. Przecież nie można przeżyć życia oszukując się. Udając, że wszystko jest tak jak powinno. Skoro tak nie jest. To tak, jakby stać na dworcu i długo czekać na autobus, który ma nas zawieźć do jakiegoś niewyobrażalnie pięknego miejsca. A gdy już podjedzie całkiem blisko i zatrzyma się obok nas, nie siąść do niego z obawy, że miejsce, które chcemy zobaczyć, może zawieść nasze oczekiwania. Może być mniej ekscytujące niż jego obraz w naszej wyobraźni. Więc stoimy dalej i czekamy, do końca nie wiadomo na co. Należałoby się więc poważnie zastanowić, czy czekanie na coś pięknego jest nam bardziej potrzebne niż doświadczanie czegoś dobrego i ładnego."

Na co ja obecnie czekam? Odnajduję się w tym tekście. To z takiej książki, romansu dla kobiet. O poszukiwaniu szczęścia i oszukiwaniu siebie. Chyba obecnie mam podobnie. Z dnia na dzień staram cieszyć się małymi rzeczami. Teraz czekam na czwartek i na ośmiomiesięczna Zosieńkę :) Jest cudowna i weekend spędzony z nią nad morzem. Myślę,że będzie pięknie i dużo czasu na to by odpocząć i pomyśleć :) Cieszę się jeszcze przygotowaniami do Zaduszek, jakoś dużo pracy przy tym, ale mnie to jara :) Ale jak to pisze autorka: "...w jej życiu wiało przerażającą pustką" !!!
Bruno Mars Marry You

Dziś w Ewangelii usłyszymy: "Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego." Miłości?


środa, 3 października 2012

Bo są dziećmi :)

 Na początek dziś piosenka:
http://www.youtube.com/watch?v=r5V3FT3RXx4&feature=related

Jakiś ponad miesiąc temu miałam ciekawą sytuację... Na pielgrzymce za bycie muzycznymi dostawaliśmy w podziękowaniu takie plastikowe instrumenty. Jak dotarliśmy na Jasną Górę, Monika nie miała gdzie tego schować i wrzuciła mi do plecaka. Tak więc później zapomniałam jej oddać i zostało to u mnie w domu. Robiąc porządki w plecaku zostawiłam jej i swoją zabawkę na wierzchu. Cały czas powtarzałam mojemu młodszemu rodzeństwu, żeby uważali na tę trąbkę bo jest mojej koleżanki. Wchodzę jednego pięknego dnia do domu i od progu wita mnie moja ośmioletnia siostra Ania i mówi, że ona nie chciała, że przez przypadek na to usiadła. Nie domyśliłam się o co jej chodzi. Ale wchodzę do ostatniego pokoiku, a tam mój dziewięcioletni brat Piotrek siedzi z trąbką podzieloną chyba na 6 części i... próbuje ją skleić. Ale czym? klejem takim w sztyfcie do papieru... Zaczęłam się śmiać. Kiedy wzięłam od niego tę zabawkę rozpadła się. A na to Piotrek: Oj, rozpadło się. Ale daj, nie skleiłem wszystkich części to dlatego. Powiedział to z wielkim przejęciem. Oczywiście sytuacja mnie rozśmieszyła, ale jak bardzo ucieszyła to nawet nie wiecie. Nieważne, że to Ania rozwaliła, jak trzeba to oni sobie wzajemnie poradzą. A wiecie dlaczego? Bo są dziećmi. To jest naturalne u nich. Nieważne, że kłócą się mocno, nie raz się biją, czy dokuczają sobie. To właśnie w takich sytuacjach wychodzi ich bycie dziećmi: chęć do pomocy, spontaniczność, wrażliwość na drugą osobę, ale też i odpowiedzialność jakaś.

Dlaczego taka refleksja? To do wczorajszej Ewangelii: " On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: "Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego." Bądźcie jak dzieci! Co to znaczy być jak dziecko. Nad tym wczoraj długo myślałam. I pewnie, że to ta dziecięca ufność, zawierzenie się, ale właśnie jeszcze taka czystość, otwartość, wrażliwość, spontaniczność, chęć do pomocy.
Druga rzecz, to dzieciaki na początku są sobą. Fakt, biorą przykład z rodziców, ze starszych, mają swoje autorytety, ale są sobą. Nie boją się płakać, prosić, gniewać, smucić, ale i cieszyć małymi rzeczami. Patrzcie, dziecko powie mamie co chce, na co ma ochotę. Nie zawsze rodzic mu to da, czy na coś pozwoli, bo to wynika z jego troski o malucha. Tutaj znowu Bóg przypomina mi, Dorotko, jestem Twoim tatą, nie bój się mnie o coś prosić, wyrażać swoje zmartwienia, czy pragnienia, możesz płakać przy mnie, bądź moim dzieckiem! Ale wiedz o tym, że ja wiem co jest dobre dla Ciebie, dlatego nie spełnię Twoich wszystkich pragnień.
I trzeci aspekt... Dzieci od pierwszych chwil narodzin poznają świat, zachwycają się nim, cieszą się nowymi rzeczami. I chyba właśnie tego mi brakuje... radości z tego co Bóg mi daje, z tego wszystkiego co mnie otacza, brakuje mi takiego zachwycenia się Bogiem i otaczającym mnie światem.

Takiej właśnie radości pragnę: :D
Co do zachwytu to dodaję zdjęcie, pięknie było:

I jeszcze dla 4 osób ważna wiadomość... Drogi o.Macieju, o.Piotrze, Kasiu i Karolino: "Niech Cię Pan błogosławi i strzeże, nich Ci Pan swój pokój da" :) To tak z okazji urodzin i pamiętam w modlitwie :) Bo jak to powiedział ostatnio jeden zacny Redemptorysta: Jednym z największych prezentów jaki może dać ksiądz jest modlitwa ( w tym przypadku chodziło o Mszę), myślę, że i ja jednym z największych prezentów jaki mogę Wam ofiarować jest codzienna modlitwa za Was :)

poniedziałek, 1 października 2012

dwa lata :D

Rzadko piszę dzień po dniu :p Ale dziś wypada druga rocznica powstania mojego bloga i... właśnie co dopiero zauważyłam jest to setny post! Ale fajnie, tak więc jest czym się chwalić :D Dziękuję wszystkim za modlitwę dobre słowo i wsparcie :)

Znalazłam coś ciekawego, szukając wczoraj komentarza do Ewangelii.

"Na koniec chciałbym przytoczyć pewną notkę, którą w swoim notatniku, jako młody chłopak zrobił późniejszy papież Jan XXIII:
 
I. TYLKO DZISIAJ postaram się wyłącznie żyć dniem dzisiejszym nie chcąc rozwiązywać za jednym zamachem wszystkich problemów mego życia.
 
II. TYLKO DZISIAJ maksymalnie zatroszczę się o moją postawę być uprzejmym, nikogo nie krytykować ani tego nie pragnąć, nie uczyć karności nikogo poza samym sobą.
 
III. TYLKO DZISIAJ będę szczęśliwy w przekonaniu, że zostałem stworzony, aby być szczęśliwym, i to nie tylko w przyszłym świecie, ale również teraz.
 
IV. TYLKO DZISIAJ przystosuję się do okoliczności, i nie będę domagał się, by to one przystosowały się do moich planów.
 
V. TYLKO DZISIAJ przeznaczę przynajmniej 10 minut na dobrą lekturę, pamiętając, że jak pokarm jest potrzebny dla życia ciała, tak dobra lektura potrzebna jest do życia duszy.
 
VI. TYLKO DZISIAJ uczynię przynajmniej coś dobrego i nikomu o tym nie powiem.
 
VII. TYLKO DZISIAJ uczynię przynajmniej jedną z tych rzeczy, których czynić nie lubię, a jeżeli moje zmysły czułyby się pokrzywdzone, postaram się, by nikt o tym się nie dowiedział.
 
VIII. TYLKO DZISIAJ sporządzę szczegółowy plan dnia. Może nawet nie wypełnię go dokładnie, ale go zredaguję. Będę się strzegł dwóch nieszczęść: pośpiechu i niezdecydowania.
 
IX. TYLKO DZISIAJ będę wierzył niestrudzenie, nawet gdyby okoliczności mówiły co innego, że dobra Opatrzność Boża opiekuje się mną tak, jakby nikogo innego na świecie nie było.
 
X. TYLKO DZISIAJ nie będę się lękał. Szczególnie zaś nie ulęknę się radować pięknem i wierzyć w dobroć.
"Prawo Pańskie jest doskonałe i pokrzepia duszę (...) Zważa na nie Twój sługa i nagrodę otrzyma za ich przestrzeganie.""