niedziela, 31 października 2010

WARIAT? - "Do grzesznika poszedł w gościnę"

Wczoraj oglądaliśmy film pt. Surogaci... Mówili, że nie za bardzo. Mi się jednak podobał, ale każdy ma inne upodobania. Zacznę od stwierdzenia Krzyśka ostatnio na gg: "Nie ma ludzi idealnych, są tylko ludzie święci"

Film o czym? O życiu, ludziach i "super" wynalazku - MASZYNY, które zastępują człowieka. Żeby było jasniej, ludzie kładli się na fotel, podłączali do jakiegoś komputera i wychodziła maszyna, unowocześniona, piękniejsza, idealna osoba, osoba, która nie płacze, której zniszczyć nie można, która nie musi sie golić, jeść.  Wszyscy maja idealne życie.Tteoretycznie wszyscy sa szczęśliwi, są zamknięci w swoich mieszkaniach, w swoich maskach, w swoim drugim, mniej idealnym zyciu ;) Główny bohater Bruce Willis, odkrywa, że te maszyny są do bani, odkrywa, że takie zycie bez uczuć, nie jest tym czym by chciał. Bo on kocha żone taką jaka jest. W sumie był ustawiony, miał dobrą pracę, kasę, mieszkanie, żonę. Okazał się WARIATEM, kiedy wyszedł na powietrze w swojej skórze ;p
Taka analogia, boimy się wyjść ze swojej maski, boimy sie okazać bycia innymi, bycia tymi wrażliwymi, czującymi, tymi pełnymi dobrych emocji, bycia dobrymi, pięknymi... Boimy sie zapłakać nad grobem, bo inni zobaczą, że jesteśmy bezsilni, boimy się zaproponować coś, bo jeżeli nie o to chodziło... Jeżeli pokaże uczucia, jeżeli pomogę, jezeli pierwsza uśmiechnę się to będe wariatem, głupkiem.
Może głupia analogia, ale popatrzcie na dzisiejszą Ewangelię, na Zacheusza i Jezusa! Obaj sie "wybili", byli takimi "wariatami". Dlaczego? Zacheusz wchodząc na drzewo sprowadził na siebie wzrok ludzi, i zrobił z siebie pośmiewisko. Pewnie było wiele szyderstw i śmiechu typu: "Myślisz, że On cię zobaczy...Po pierwsze jesteś za niski, a po drugie, On nie zatrzyma sie u największego grzesznika, nie zatrzyma się u tego który zranił innych, nie próbuj nawet, bo jest wielu innych lepszych niz ty, wielu innych którzy potrafią więcej niż tylko zdzierać kasę z ludzi. Musiałby być wariatem, żeby pójść do grzesznika w gościnę" A w ogóle po co Zacheusz wchodził na tę sykomorę? Był zwierzchnikiem celników, był usatwiony do końca życia, prowadził dosadnę życie, przecież niczego nie potrzebował. Nie jeden z nas by sie pukał w głowę: "Jestem bogaty, szczęśliwy, wszyscy muszą mnie słuchać, mam władzę i co?? mam się jeszcze poniżyć?" I tez okazał się wariatem.
Jezus zaś nie poszedł za tłumem, który tak krzyczał, który patrzył tylko na to co Zacheusz zrobił.... Jezus zajrzał w jego serce, tam zobaczył PRAGNIENIE spotkania z Nim, zauważył jego odwagę, jego chęci i czyn, jego wyjście z tłumu...

Tak...dzisiaj zdjęcie maski, pokazanie uczuć, zapomnienie o sobie i swoim egozimie to WARIACTWO, ale takie dobre, pozytywne wariactwo! Bo wariaci zamknięci w szpitalu to ludzie, którzy sa inni, którzy nie potrafią przystosować do życia i społeczeństwa, których inni zamykają bo są niepotrzebni i inni, bo są zagrożeniem. Dlatego zadanie dla nas, ważne: NIE DAJMY SIĘ ZAMKNĄĆ ZA TO ŻE JESTEŚMY INNI NIŻ ŚWIAT! Bądźmy wariatami, ale takimi pełnymi miłości i Bożej mocy WARIATAMI! Nie dajmy by zamknięto nam usta, bo bronimy zycia, by zepchnieto nas z zycia społecznego. Może własnie wtedy gdy, ktos mówi nam że to jest niemozliwe, albo że jesteś głupia, albo ze jesteś wariatem, bo to nie ma sensu, warto zaprzeć się i DZIAŁAĆ. Bo to nie jest tak jak w opisie pewnego ojca: "wystarczy chcieć!". Najpierw jest chęć, potem trza wprowadzić to w czyn. Takim wariatem była właśnie Matka Teresa z Kalkuty, pewnie nie raz ją tak nazwano, pewnie nie raz zamykano jej usta, zabraniano czegoś, ale sie nie poddała. Ona pomyślała, przemodliła, i zaczęła działać. ;D

Jestem wariatem 
Jestem wariatem - tak mi mówią
Bo nie palę, nie chleję, nie ćpam
Bo seks traktuję poważnie
Jestem anormalnie wytykany palcami
Gdyż nie mam wielu twarzy
I zapominam o sobie
Gdy okazuję uczucia

Wiesz co Świecie!

Pięknie jest być wariatem
Z czasem ludzie się przyzwyczajają
A ja sam wciąż jestem wolny...

http://www.youtube.com/watch?v=IjEo4Fdhqas&feature=related

Panie Boże proszę Cie dzisiaj abyś dał mi siły i łaski, nie do tego bym stawała się idealną, ale bym stawała się świętą, abym była inna, abym mogła być wariatem, a nie człowiekiem, który sie zamyka i nie wybija. Chcę tak jak Zacheusz i Jezus przebic sie przez tłum ze swoja miłością! ;)


środa, 27 października 2010

[*] 26 października...

Wczoraj był 26 października, mogłabym rzec- dzień jak co dzień. Ale to był inny dzień, pomimo tego, że robiłam prawie to wszystko, co, co tydzień robię, więc: wstałam, umyłam się, zjadłam, poszłam na zajęcia, wróciłam, poszłam na Eucharystię, na modlitwę, próbę, spacer, potem komputer, mycie i spanie.
Pamiętacie 4 lata temu? To był czwartek! Dzień zaczął się jak każdy inny, nawet jak ten wczorajszy... Zakończył się niestety tragicznie...tragicznie dla 16 letniej Moniki, dla mnie, dla innych którzy byli wtedy ze mną, dla jej rodziny. Wiecie, jak byłam wczoraj z Iza na cmentarzu to nie zdołowałam się, bo to juz nie boli, ale wspomniałam, że pamietam minuta po minucie ten czas, i że zapamiętam to do końca życia. Pomyślałam, ile było pieknych chwil przed jej samobójstwem, ile pięknych po jej śmierci. Pomyślałam, że czas leczy rany. Dziękowałam Bogu za ten czas, za ludzi, którzy pomogli. I naszła mnie taka myśl....że nigdy nie wiemy co nas spotka. Nikt 4 lata temu nie pomyślałby, że tego dnia ostatni raz ja zobaczy....;) Wielu rzeczy się nie spodziewamy, i dobrze. Bóg ma plan dla nas, my też go mamy dla siebie. On często "burzy" nasze plany. Wiecie dlaczego? Po pierwsze - wie, że Jego plan jest lepszy, niz ten nasz ludzki. Po drugie:  Bo jest "zazdrosny" o nas!!! Chce nam pokazać, że bez Niego sami nic nie zrobimy, ze tylko On jest naszym Przyjacielem. Jakby wszystko szło zawsze po naszej myśli, nie potrzebowalibyśmy Boga, ani Jego miłości. może nawet przypomnielismy sobie o Nim dopiero przy śmierci. I wielu może to odebrać, jako negatywną cechę Boga, że to On zsyła na nas cierpienie. On jest tylko blisko nas w czasie, gdy sami siebie ranimy, gdy sami sobie zadajemy ból...

Ostatnio trudne dni, bo chcę być: zbyt silna, zbyt samowystarczalna, zbyt idealna, zbyt lubiana, zauważona! Nie potrafię poprosić o pomoc, za duzo wymagam od siebie, nie potrafię stanąć w prawdzie o samej sobie... Jak jest w piosence "Szyba" : "Chcesz rozbić taflę szkła, a ona się ugina i tam są wszyscy a na przeciw Ty..." Szukam czym jest ta tafla szkła ;) A więc diabeł działa. On wie w jakie punkty mojej psychiki, zycia uderzyć. Proszę o modlitwę! Dziękuję za miły gest przytulenia ;D
I jeszcze nic nie pisałam o Wilnie...wielkie, pozytywne zaskoczenie, ale tez leżenie w łóżko i grypa żołądkowa.
Pan uczynił nam wielkie rzeczy * 
i radość nas ogarnęła.
Ci, którzy we łzach sieją, *
żąć będą w radości.
Idą i płaczą niosąc ziarno na zasiew, *
lecz powrócą z radością niosąc swoje snopy.

poniedziałek, 18 października 2010

popsuta myszka...

Zacznę od pewnego doświadczenia... Popsuła nam się myszka do kompa i mój brat Michał, żeby nie obciążać rodziców, zarządził składkę. I wchodząc do pokoiku patrzę, że Piotruś (mój siedmioletni brat) wychodzi ze skarbonka i płacze...Pytam czemu płacze? On na to:" Bo Michał nie che bym się dołożył...Powiedział, że nie chce ode mnie pieniędzy" Wiecie sytuacja rozbawiła mnie, ale też wywołała wewnętrzną radość. Zobaczcie, jak mocno, na to jacy jesteśmy wpływa nasze wychowanie w domu, wśród rodzeństwa, rodziców, babci i dziadka, cioci i wujków, kuzynów i kuzynek... Jak bardzo to, że Piotr ma 9 rodzeństwa wpłynęło na to, że potrafi sie podzielić wszystkim co ma, nawet tymi grosiakami. Wychowawczyni z zerówki Piotrka mówiła, że jak zawsze przynosił jakieś słodycze lub owoce do szkoły to dzielił się z innymi. Mogło dla niego nie starczyć, ale dla innych było, a on mówił, ze ma jeszcze w domu. Dlaczego taki temat? Po pierwsze praktyka w szkole wiele mi pokazała, po drugie na wykładach ostatnio rozmawialiśmy o tym jakie byśmy chcieli założyć rodziny. Załamałam się, tym co moje koleżanki powiedziały, np: "Ja nie chce mieć w ogóle dzieci. One nie są mi potrzebne" Na praktyce była sytuacja, że pewien chłopak pobił innego i pani zaczęła się go czepiać. On zaryczany mówi do pani: "Pani nie wie jaka jest sytuacja w moim domu. Moi rodzice się rozchodzą, nie wie pani jakie to trudne bo ma pani męża i szczęśliwe córki" Wmurowało mnie...serio.Chłopak w klasie 3 tak powiedział. Pani później powiedziała mi, że od czasu problemów w domu stał się on bardzo problematyczny w szkole...
Nieraz jak sobie marzę, że będę miała męża, dzieci, dom i w ogóle marzę o takiej szczęśliwej rodzince...Myślę, że wychowam dzieci na bardzo dobrych ludzi, że nigdy nie rozejdę sie ze swoim mężem, będzie super. Nie myślę przy tym ile będę musiała włożyć w to pracy, czasu, zaangażowania, poświęcenia, miłosci, otwartości, bólu cierpienia. I wiem napewno, że większość rodziców tak marzyła, ale często jest inaczej. Nie jestem ani żoną, ani matką, nie wiem czy kiedyś będzie mi to dane, ale wiem, że są rodziny które potrafią wychować wspaniałych ludzi. Rodziny, które wiedzą czym jest miłość, czym jest poświęcenie, czym jest pomoc, jak bardzo ważne jest by być z drugim. Nie każdy z nas doświadcza takiej "idealnej" rodziny i boję się, ze coraz to mniej ich będzie. Nawet nie zdajemy sobie sprawy ile mniej kłopotów, ile mniej samobójstw, samotności byłoby na tym świecie gdyby w rodzinach była miłość. Do nas należy teraz przyszłość. Od nas zależy jakie będą nasze rodziny, jakie będzie nasze społeczeństwo, jakie będą nasze dzieci. Żebyśmy później nie żałowali...;)
No temat rzeka, nie będę się mocno rozpisywać, dlatego tak wszystko ogólnie ;) Wiecie co....Kolejna przegrana bitwa, ale jeszcze się nie poddaje, wstajemy! Jeszcze tylko wtorek i środa i jadziemy...Wilno czeka!

piątek, 15 października 2010

bądź wojownikiem! ;D

"MIŁOŚĆ JEST LEKARSTWEM NA ZŁO TEGO ŚWIATA"
Tak wiem pisałam wczoraj...Ale dziś od rana oglądałam filmik emitowany w polskiej telewizji: "Pytając o Boga". Ks. Kawecki jeździ i szuka odpowiedzi na pytania, na pytania dotyczące życia, Boga, wiary, Kościoła, miłości, cierpienia. Dziś o Darku - WOJOWNIKU! Posłuchajcie, trwa ze 20 minut, ale myślę że warto, bo on mówi o życiu... O tym z czym, z kim się codziennie spotykamy, mówi o samotności, braku miłości, zagubieniu ale tez o otwartości, nadziei, radości, podniesieniu się z upadku, o pomocy innych. WARTO!

http://www.youtube.com/watch?v=n9oepLsIbzU&feature=related

http://www.youtube.com/watch?v=mrn_27S7hpw&feature=related

Full Power Spirit śpiewa: "Świat oszalał, a Ty nie daj się zwariować. Używaj rozumu, nie daj sobą manipulować. Pokaż ludziom, że jest inne rozwiązanie problemów, niż agresja i przemoc. Niech polem bitwy staną się nasze osiedla, szkoły i podwórka, niech już strach tam nie mieszka. Naród niech do walki staje zwartym szykiem szerząc w całym kraju hasło: „Zostań Bożym wojownikiem!!!”"
http://www.youtube.com/watch?v=ktHDZhGIU8A&feature=related

czwartek, 14 października 2010

Nic nie musisz udowadniać ;)

I tak jak pisałam wszystko szybko przemija...;D "Czas biegnie...Nie warto go tracić na spacer w samotności"  No tak, myślałam nad tematem wpisu...Przyszły mi dwa tematy, oczywiście dotyczą (jak większość) tego co się dzieje w moim życiu ;) Dwa tematy: Przyjaźń i Spowiedź, dziś jeszcze wszedł temat zazdrości...!
Po pierwsze...Przyjaźń to piękny dar. Słyszałam różne definicje przyjaźni, ale każdy z nas sam tworzy "definicję" przyjaźni. Ona się zmienia wraz z naszym wiekiem, z naszymi doświadczeniami. Kiedyś przyjacielem dla mnie był każdy, potem tylko rodzina i koledzy, koleżanki z podwórka...Dziś...No właśnie jak jest dziś? Ci co znają mnie i Grubą to wiedzą, że przez różne momenty życia przechodziłyśmy, przez różne momenty przyjaźni, naszej znajomości...Nieraz było super, nieraz nie odzywałyśmy się do siebie, nieraz było rozczarowanie, nieraz zamknięcie się, nieraz zazdrość, ale zawsze była OBECNOŚĆ. I chyba o to właśnie chodzi w przyjaźni, by BYĆ! Jedni powiedzą tylko tyle? Inni się zmartwią, że aż tyle? Znalazłam tekst w książece którą kiedyś dostałam od niej właśnie: "Wcale nie musisz przynosić mi kwiatów. Będziesz mieć tylko zajęte ręce- jak uścisnę je na powitanie? Zakryją Twoją twarz- jak zobaczę Twoje myśli? Nie! Nic nie musisz udowadniać! Najlepszym dowodem przyjaźni jest Twoja obecność...dzisiaj." Wiele lat uczyłam się czym jest przyjaźń, wiele lat chciałam dowodów...teraz przepraszam i dziękuję za obecność.
http://www.youtube.com/watch?v=v1az2ki0LCU

Co do przyjaźni...jest przyjaźń z drugim człowiekiem, ale jest też przyjaźń z Bogiem. Wiecie, Mu bardzo, bardzo zależy na przyjaźni z Nim. Bardzo często bardziej niż nam. Patrzcie te same słowa Pan Bóg mówi do nas: "Dorotko! Nie musisz przynosić mi kwiatów, nie musisz nic mi przynosić, nie musisz do mnie przychodzić, to, że nie widziałem Cię ostatnio to nie szkodzi.Nic nie musisz udowadniać. Chcę tylko byś była, byś była przy mnie, byś pamiętała o mnie" Przez wakacje był czas, że codziennie udało mi się przychodzić na Eucharystię. A w tym tygodniu? Nie byłam ani razu. Poniedziałek spoko, wtorek jeszcze w miarę, już w środę już ciężko. Brak spotkania z Przyjacielem boli...zwłaszcza jeżeli przechodzi się trudne momenty. I tak tez było w tym tygodniu. Brak spotkania z Bogiem sprawiał, że moje trudności były cięższe.
Hm...jutro czeka mnie (mam nadzieję) dość bliskie i długo odkładane spotkanie z Bogiem...w Sakramencie Pokuty i Pojednania. Prawie cały tydzień bez spotkania z Nim, w grzechu... Dziś będąc przed Najświętszym Sakramentem doszłam do tego, że był to trudny czas, ponieważ nie chciałam go spędzic z Przyjacielem. Ale Bóg jest "zazdrosny", On się o nas upomina, i odwaga przyszła, znalazł się czas...Teraz tylko otwartość i szczerość. ;) Więcej o spowiedzi innym razem ;)
Obiecałam jeszcze dwie rzeczy... o.Piotr jak powiedział: "Bilu ja Ci zaraz przywalę" tak i zrobił ;p ;p I chciałam pozdrowić: Izę, Olę Czarną, Karolinę Czarną, Anię Kobus i Karolinę Kobus...;)
U mnie: jutro TGD,  pozytywne zaskoczenie wczorajszym zachowaniem pewnej osoby, walka, przegrana bitwa, pycha, trudna rozmowa, uśmiech, zmęczenie i przeziębienie, zbyt wysoka poprzeczka, oczekiwanie i nadzieja, brak odwagi!

Piosenka na dziś: http://www.youtube.com/watch?v=rwrmSgsAvCo

poniedziałek, 11 października 2010

MARTWYM być za życia ???

Pisać, nie pisać-oto jest pytanie ;p
Nie no żartuję sobie...Kurtka jak wiele sie dzieje, jak czas szybko mija, niedawno początek wakacji, Słowacja, Zakopane, pielgrzymka, Lwów i wiele innych, pamiętam jak bałam się praktyk, jak je zaczynałam, już się skończyły, już zaczęła się uczelnia i zajęcia, odkrywam czym jest kobiecość, już niedługo TGD, Wilno,  Metro, Andrzejki i wiele innych rzeczy, one też przeminą...Warto mieć takie chwile które mozna wspominać, oraz te na które się czeka...One dają nadzieję, radość. Wiem, że to Bóg powinien dawać nam radość, miłość, nadzieję, ale patrze mocno po ludzku...potrzebujemy tego co ziemskie! Oprócz tej Bożej miłości, potrzebujemy tej ziemskiej, tej od rodziców, babci i dziadka, siostrzanej miłości, tej między kobietą a mężczyzną, tej miłości przyjacielskiej.

Full Power Spirit śpiewa:
"Ciągle jesteśmy gdzieś choć wcale nas nie widać,
chodzimy tak że nie zostają po nas ślady,
dramat to żyć i martwym być za życia,
sztuka to trwały ślad po sobie pozostawić."

Czy można byc martwym za życia? Co to znaczy "być martwym za życia"?  Pisałam, że te chwile przeminą, jak wiele innych... Ale czy będą to chwile, które zostawią cos po sobie, czy w tych chwilach bedą rzeczy o których inni bedą pamiętali, czy ludzie będą nas pamietali??? Albo jak będa nas pamiętali? Dziś jak zawsze Kasia i Iza wspomniały czasy kiedy rządziłam na podwórku i bawiłam się w wojsko, kiedy ponoc biłam ich kijem po łapach...Patrzcie one to pamiętają, mi jakoś trudniej... Nie warto stać z załozonymi rękoma, nie warto patrzeć tylko w telewizor, nie chodzi tylko o to by odmówic różaniec, pójść w niedzielę na Mszę, ale by dać sobie szansę by być CZŁOWIEKIEM. Po ostatniej zbiórce żywności w parafii, jeden z ojców wchodząc do salki powiedział: "Ale dużo macie tych siatek z jedzeniem. I niech ktoś mi powie, że nie ma dobrych ludzi" Na to Gruba: "Są, ale trzeba dać im szansę by mogli być dobrzy" Dobre...Dlaczego my potrzebujemy tej szansy? Dlaczego sami na coś nie "wpadniemy" ? Dlaczego sami nie możemy podwinąć rękawy?
"Można tam widzieć nic, mając sokoli wzrok, można nie poczuć dotyku zimnych wyciągniętych rąk,
można przez życie przejść nie zatrzymując się, można ale czy jest w tym jakiś większy sens?"

Po pierwsze boimy się, po drugie nie widzimy w biednych, bezdomnych Boga, nie widzimy w nich ludzi. Po trzecie myslimy, że ta nasza pomoc i tak nie zmieni nic w świecie...
Ostatnio ten na koncercie mówił, że jak zaczynał grać z innym zespołem to został zaproszony to domu spokojnej starości. Pomyslał sobie,że pograją z 5 minut i nikt tego rąbania nie wytrzyma, bo to za mocna muzyka dla tych ludzi. Grają 10, 15, 20 minut i graja dalej, nikt nie wyskoczył z okna. Dlaczego??? Bo oni chcieli tylko by ktos przy nich był, by ktos sie nimi zainteresował! Zrobili tak wiele, choć myśleli, że bardziej zaszkodzą ;)
 Wiecie...żyjmy tak, tak podchodźmy do ludzi, by później po naszej śmierci ktoś mógł powiedzieć: Boże! Dziękuję, że tak ŚWIĘTĄ osobę postawiłeś na mej drodze, osobę na którą inni narzekali, niektórzy obgadywali, inni mieli za głupka, ale ja otrzymałam od tej osoby CIEBIE!

Moja siostra Ola (pozdrawiam) wysłała mi taki tekst: 
Bądź jak ptak, który, gdy siada na gałęzi zbyt kruchej, czuje, jak spada, lecz śpiewa dalej, bo wie, że ma skrzydła.

Piosenka na dziś:
http://www.youtube.com/watch?v=XNOOs5nvciM&feature=related

Byż martwym za życia...to nie kochać, nie szanować, nie starać się, to stać w miejscu, to  nie zostawiać po sobie dobra, to nie walczyć, to poddawać się, to nie podnosić się, to nie czuć potrzeby pomocy innym, to mieć zamknięte oczy, uszy i serce, to byc zamkniętym w regułach, to nie uśmiechać się....wiele można wymieniać ;)

wtorek, 5 października 2010

być KOBIETĄ! ;D

Powiem tak: PIĘKNY DZIEŃ DZISIAJ! ;D Najpierw może dwa zdarzenia ze szkoły, z praktyk dzisiaj.
Pierwsze: Pani Krysia (wychowawczyni klasy,w której mam praktyki): "Wiesz co Dorotka, dziś jak Cię nie było na pierwszej lekcji dzieci pierwsze jakie pytanie zadały mi, gdzie jest pani praktykantka, dlaczego ich już nie uczy?" I podbiega jedno, drugie i kolejne dziecko aby się przytulić. Siedmioletnia Asia mówi: "Już bałam się, że pani nie przyjdzie..." Miłe... i umacniające mnie w tym, że chcę nią być ;) Nie powiem, że jest to łatwe, bo dziś pracowałam z nimi np w grupach, to co oni sie nakłócili, ile ja się nagadałam, ale warto było. Bo dwa przedstawienia z 4 były SUPER. Wracam codziennie zmęczona z praktyk, boli juz mnie kolejny dzień gardło, ale jestem SZCZĘŚLIWA. A o to chodzi w życiu, nie? ;p
Drugie zdarzenie: Podchodzi do mnie Paweł, mój uczeń z pierwszej klasy, po spotkaniu na korytarzu z jednym z naszych ojców i mówi: "Wie pani co...Ten ksiądz jest dobry i miły. Bo powiedziałem mu Szczęść Boże a on się uśmiechnął i mi odpowiedział. (...) Bo wie pani co, księżą są bardzo dobrzy, ale tylko ci ubrani na czarno..." Dość ciekawe dla mnie zdarzenie... Jak wielkie zaufanie wzbudza w dzieciach habit lub sutanna. Bo ksiądz jest dobry bo ma sutannę...;)
I teraz wracam do tytułu posta...BYĆ KOBIETĄ! Co to znaczy??? Czytam książkę" Urzekająca". Znam kilku ludzi którzy mówią, że ta książka jest beznadziejna. Ale mi po kilku stronach uświadomiła pewną rzecz: Jak ja przez wiele lat tłumiłam swoją kobiecość, jak ja długo dochodziłam do tego, by być choć trochę kobietą, jak ja żyłam w dwóch światach, w pierwszym, czyli tym realny i drugim, czyli w stłumionym sercu. Bo jak piszą autorzy książki: kobieta pragnie być PIĘKNĄ, zauważoną... Nie tylko z zewnątrz ale też wewnątrz piękną. Lubi się podobać mężczyznom, lubi gdy oni patrzą na nią, rzucają komplementy, marzy o wielkiej miłości, o bohaterze który ją uratuje, o wielkiej miłosnej przygodzie, o ślubie, o tym by być silna ale bezbronną... Jako dziecko marzyłam o tym, pewnie, że tak...Później niestety życie potoczyło się inaczej, okres dorastania i dojrzewania, zranienia pewne, ból i cierpienie, złe słowa...i co? I już tłumiłam te marzenia, stawałam się niedostępną dla mężczyzn, mówiłam sobie, że wcale nie muszę się nikomu podobać, że sama dam sobie radę bo nie jestem wrażliwa, ale silna. Jak to mówiłam: Życie mnie nauczyło i jeszcze nauczy! Gdzieś jednak w sercu było co innego...Dziś wiem, że to był duży błąd, duży okres buntu, walki ze zranieniami, z akceptacją siebie. Hmmm na dziś koniec rozmyślań na temat kobiecości, bo pewnie cos jeszcze innym razem napisze... Dziś wiem, że kiedyś chciałabym usłyszeć od mężczyzny takie słowa jak w filmie "Ostatni Mohikanin": "Odnajdę Cię. Bez względu na to, jak długo to potrwa, bez względu na to, jak daleko będziesz-odnajdę Cię" 

http://www.youtube.com/watch?v=-ErJ3HeAiDY

I piosenka dla nas Kobiety, przypomnijmy sobie jak marzyłyśmy w dzieciństwie o księciu z bajki, o tym by być Kopciuszkiem, o balu, o sukni balowej, o pocałunku i wielu jeszcze innych rzeczach. Nie warto zatracać takich marzeń, nie po to Bóg stwarzał nas kobietami, byśmy nagle zostały tym, kim nie jesteśmy.

Co do dzisiejszego dnia to Boże przepraszam Cię, że dziś tak mało czasu znalazłam dla Ciebie w modlitwie. Dziękuję za to, że mogłam się z Tobą spotkać w napotkanych dziś, na mojej drodze ludźmi: z Tomkiem, dziećmi i nauczycielami w szkole, ze starszą panią Monika i jej córką, Apostołem Radości i Miłości, moim rodzeństwem i rodzicami...;D Za tego Pana co przyjechał z Nowego Orleanu i powiedział dziś piękne słowa, ale to już innym razem ;) Bo na dziś już za długo ;)

poniedziałek, 4 października 2010

wymagajcie od siebie!

Dlaczego taki tytuł??? Jan Paweł II mówił: "Wymagajcie od siebie choćby inni od was nie wymagali" A co jeśli jest odwrotnie?
Dziś znowu Ktoś przypomniał mi, zdanie które usłyszałam od spowiednika: "Dorota, Ty od siebie ZA DUŻO wymagasz" ;) Czy można od siebie za wiele wymagać? Czy wymagając coś od siebie, wymagamy więcej niż możemy? Czy to coś złego wymagać od siebie za dużo? Zastanawiam się nad tym, bo skoro są osoby które mi to powtarzają to coś jest na rzeczy....;)
Wiem na pewno, że w zrozumieniu tego (chociaż troszkę) pomógł mi spowiednik kiedyś, powiedział: "Dorota, Ty na siłę chcesz poradzić sobie z tym grzechem! Chcesz przejść ponad naturą ludzką. Za dużo wymagasz od siebie, chciałabyś aby to zmieniło się za pstryknięciem palca i tłumaczysz sobie, że dasz radę...Uwierz że z takim podejściem to długo, długo będziesz męczyć się z tym grzechem. Powiem Ci, że ten grzech będzie się pojawiał, szybko się go nie pozbędziesz, ale jeżeli będziesz POWOLI próbować uda się. Módl się w tej intencji, spróbuj się raz czy drugi opanować, tak na początek. Powolutku, a potem krok po kroku. Może będzie trudniejsze, ale efektywniejsze..." I wiecie co? Działa!!! Grzech jest, bo potrzeba czasu dużo i Bożej pomocy, ale wiem że jest duża poprawa. Są momenty kiedy potrafię się opanować ;) I jest to duża radość ;D
Dziś też męczące były praktyki, potem radosny wyjazd do Braniewa, poźniej wieczorny spacer na Górkę Chrobrego. Ciekawy dzień, męczący, radosny, cały zajęty, pełen (niepotrzebnych pewnie) przemyśleń. Ludzie mówią mi, że za dużo rozmyślam, zastanawiam się.
Ostatnio dwa razy został też poruszony temat, że bardzo zależy mi na tym by inni ludzie mieli dobre zdanie o mie...Tak, lubię wiedzieć co ludzie myślą o mnie, chcę wiedzieć czy mnie akceptują...Czy to też coś złego???
Przepraszam, że dziś tak egoistycznie o sobie, ale najlepiej pisze się w pierwszej osobie ;) Dużo pytań, ale też dużo radości w tym tygodniu czeka.

niedziela, 3 października 2010

Ps 149 / "I nadzieję dajesz mi" ;)

I kolejny dzień...;) To bardzo dobrze... ;-D
Wczorajszy dzień był bardzo męczący dla mnie, duzo do zrobienia: jutrznia, plakat, bierzmowani, zajmowanie sie starszą pania, robienie różańcy u Grubej, umycie głowy, zjedzenie obiadu i dogranie wieczornej imprezy....w sumie nie miałam chwili by odpocząć...No  oczywiście IMPREZA! Nie spodziewałam się,że będzie taka super,przed tym jeszcze parę małych spięć, ale bawilismy sie i no nawet długo.
Co do wczorajszego dnia to wiele się zdarzyło...Najpierw modlitwa wspólnotowa-Jutrznia! Przyszło nas wielu, cieszę się. I czytałam komentarz do psalmu 149 "Radość świętych". Wiele słów o radości, takie prawdziwej radości, której ostatnio mi brakowało.Dobrze zacząć dzień od słów: "Ładnie dziś wyglądasz", od komentarza do psalmu 149, który mówił o radości, przy którym się uśmiechnęłam, który nastawił mnie na cały następny dzień. I choć może jest momentami trudno, choć może jest jeszcze wiele rzeczy niepoukładanych, nasza radość powinna się brać z relacji z Bogiem. Nawet jeśli jest cierpienie to będąc z Bogiem powinniśmy być SZCZĘŚLIWI! Tak słowo powinniśmy jest takie przymuszające, ale czy może byc inaczej? Kiedy jestesmy z przyjacielem jesteśmy szczęsliwi.
Kiedy ostatnio były trudne dni, było też trudno się modlić, trudno w tym wszystkim zauważać Boga, podchodzić z miłością do ludzi. Ale jak to mówiła Matka Teresa z Kalkuty: ZAUFAĆ NA ŚLEPO! Nie pierwszy raz to piszę, i będę jeszcze setki razy pisać ;D I moje problemy nie minęły, jest ciężko dalej, ale jakos od wczorajszego dnia rozumiem, że moja radość opiera się na relacji z Bogiem ;) Taki ładny tekst: "SERCE RADOSNE TWARZ ROZWESELA" ;D ;D
Dużo też dały mi słowa pewnej piosenki...zostawiam link. Może nie najlepsze wykonanie, ale słowa piękne..."Często słabnę gubię sens, jednak Ty podnosisz mnie i nadzieję dajesz mi" ;p
http://www.youtube.com/watch?v=kdtO9zKWGnI Juz niedługo koniec praktyk, studia znowu, Wilno (jupi), Metro i wiele innych rzeczy. Dziękuję wszystkim za wczorajszą imprezę urodzinową ;)

Niech imię Jego czczą tańcem, *
niech grają Mu na bębnie i cytrze.
Bo Pan swój lud miłuje, *
pokornych wieńczy zwycięstwem.
Niech święci cieszą się w chwale, *
niech się weselą przy uczcie niebieskiej.
 

piątek, 1 października 2010

"ile lat ma upłynąc byś zobaczył,że tam jest skarb Twój,gdzie SERCE Twe " ;p

Witam wszystkich! ;) Zostałam przekonana to tego bloga, a więc zaczynam coś nowego... Dlaczego taki tytuł bloga? Jest to tekst z piosenki zespołu Maleo Reggae Rockers..."Wiem, że czego byś nie zrobił serca nie oszukasz"! Mam to też głębsze przesłanie w moim życiu... Nie raz udajemy kogoś innego, nie raz w życiu z czymś się nie zgadzamy, nie raz kryjemy wiele w sobie, chcemy oszukać innych, ale jak często tez samych siebie. Ale ni hu hu ;) Serca nie oszukamy, nasze serce, nasze sumienie przypomni nam kim jesteśmy, przypomni nam, co robimy źle, i że dobrzy tez jesteśmy ;)
Pisałam wcześniej innego bloga, teraz chcę podzielić się z innymi, z samą sobą tym co przezywam, tym z czym się spotykam, moją relacją z Bogiem i z innymi...
Kiedyś rozmawiałam z kimś na temat tego dlaczego pisze się blogi??? Ja doszłam do wniosku, że po pierwsze, bloga piszemy sami dla siebie. Po co? Po to by zastanowić się nad sobą i nad swoim życiem. Kiedyś czytałam wszystkie wpisy na tamtym blogu...Wiecie jak zmieniło się przez rok moje patrzenie na wiarę, na Kościół, na ludzi, na miłość. Nie raz chcemy ukryć coś, a właśnie często na blogu sie otwieramy. Nie raz po prostu chcemy podzielić się swoją radością lub smutkiem. Po drugie bloga piszemy dla innych. Ja czytając wiele innych blogów zachwycam się tym jak oni żyją...;D
Dlaczego takie tło? Zielony to kolor NADZIEI!
Link do piosenki:
http://www.youtube.com/watch?v=K_RSGdecWIs

"Przed czym uciekasz, czego tak szukasz? Wiem, że czego byś nie zrobił serca nie oszukasz...W plastikowy uśmiech nie uwierzę nie..." ;-D